piątek, 3 sierpnia 2018

poniedziałek, 7 maja 2018

Majówka na Skalance!

Oj było pięknie... pogoda jak dojrzała malina, towarzystwo wyjątkowe, słońce, wędrówki, śpiewanie, rozmowy, ciepła herbata i zimne piwko.
Dobrze, że niebawem wakacje.
Nie czekajcie...zapraszamy!





Wielka Fatra

I znów wyprawa do sąsiadów. 
Nasz kolega Grochu zorganizował wspaniały wypad.
Oto krótka relacja:

Już w piątkowe przedpołudnie w bazie noclegowej zagościła zjazdowa forpoczta w sporej liczbie kilkunastu osób. Wytęsknieni za górami czym prędzej rzucili się na pobliskie wzniesienia, by eksplorować rejon Zvolena. 
I nie ma się co dziwić - wiosna w rozkwicie i znakomita pogoda zachęcały.
Do wieczora dotarli wszyscy, którzy mieli dotrzeć, stopniowo powiększając grono urzędujących przy stołach zjazdowiczów.
Sobotni poranek z pięknym bezchmurnym niemalże niebem zapowiadał podobną aurę. Nasz plan obejmował centralny fragment głównej grani pasma z Ploską i Borisovom. Dla niewyżytych była "opcja plus" z Ostredokiem i Kriżną. No to ruszylim w siną dal...
Po dojściu na sedlo Ploskej wszyscy z przyjemnością ucięli sobie przerywnik widokowo – konsumpcyjny przed "atakiem szczytowym".
Po zejściu z Ploski sporą przyjemnością były chwile relaksu przy Chacie pod Borisovom, skąd większość zjazdowiczów – choć na raty – wdrapała się jeszcze na Borisov po kolejną porcję estetycznych wrażeń.
Kolejnym etapem był spacer niebieskim szlakiem pod Chyżky, gdzie jeszcze wielu skusiło się na popołudniowy "plażing". Stamtąd już prowadził zejściowy szlak na Vysne Revuce, którym większość podążyła. Niewyżyci zaś pomknęli jeszcze dużą pętlą na Ostredok i Kriżną.
Niedziela z nieodmiennie piękną, słoneczną pogodą.
Jako, że na niedzielę zaplanowałem opcję: "róbta co chceta", to po pamiątkowej zbiorówce flagowej towarzystwo rozjechało się w różne strony. Moja grupka wylądowała po zachodniej stronie pasma, a konkretnie w Blatnicy. Tam ruszyliśmy na Ostrą, która pokazuje całkiem odmienne oblicze Wielkiej Fatry niż część wschodnia. Dla odmiany łagodnych, rozległych połonin mamy tu zalesiony i mocno skalisty teren.
Po zejściu ze szlaku jeszcze tradycyjny pożegnalny obiad i powrót do domu.







piątek, 30 marca 2018

Wyprawa w Nizke Tatry

Sobotni poranek był mało zachęcający: zimno, chmurno i deszczowo. Ale postanowiliśmy zaryzykować i ruszyliśmy na szlak.
W planie było zdobycie Dumbiera od północnej strony, czyli najtrudniejszym wariantem: podejście na grań zielonym szlakiem z Lućków na Krupove sedlo. Dnem Sirokej Doliny szło się bardzo fajnie, ale na końcu drogi okazało się, że dalej szlak jest nieprzetarty. A śniegu po kolana... i inne organy ;-) No to trzeba byo rozpocząć zabawę w przecieranie. Na pocieszenie przetarło się też trochę nad głowami, przestało padać, a momentami nawet słoneczko przygrzało. Pojawiły się więc i jakieś widoczki. Od wysokości 1600 m npm zaczyna się już mocne przewyższenie, a na przeciwległym stoku widać było ślady niedawnej lawiny. Mieliśmy co prawda lawinową "jedynkę", ale lepiej na zimne dmuchać. Najpierw więc omówiliśmy optymalny trawers na sedlo pod Krupovou holou, a potem spokojne człapanie z zachowaniem przepisowego odstępu 30m.
Na sedlu pod Krupovou Holou trzeba było w końcu zrobić pożytek z raków, bo tam śnieg był już mocno zmrożony i miejscami oblodzony. W końcu wszyscy szczęśliwie osiągnęli grań. Czas najwyższy, bo okno pogodowe zaczęło się przymykać. Zdążyliśmy jeszcze nacieszyć oczy samym Dumbierem i fragmentem grani głównej kumulacji Nizkych Tatier, ale po paru chwilach wszechświat objęła nieprzenikniona mgła. Z Krupovego sedla na Dumbier to już lajtowy spacerek na 20 minut, ale doskonały brak widoczności spowodował, że raptem tylko troje desperatów postanowiło odwiedzić szczyt.







 Dalszy spacer granią główną na Chopoka odbywał się w niezmiennych warunkach. Chmura była tak gęsta, że nie było nawet kontaktu wzrokowego między słupkami. Mijając słupek trzeba było ładnych kilka metrów iść "na czuja" aż dopiero z chmurnych oparów wyłonił się następny słupek. I tak było aż do Chopoka. Tam schronisko i radość na myśl o obiedzie i piwku. A tu........ W ubiegłym roku schronisko zostało zmodernizowane, głównie pod kątem narciarzy. Skutek: bufet zamykają po zamknięciu kolejki gondolowej, czyli o 16.00. Zabrakło nam 5 minut. ŁŁŁeeeeee......





Ostatnim etapem był zjazd z Chopoka na......"dupolotach".

Bez stresu, bo po zamknięciu kolejki, cała nartostrada była tylko dla nas Po fakcie wszyscy zgodnie orzekli, że to był absolutnie najfajniejszy etap naszej wycieczki. A wystarczyło zjechać ze 100-200 m poniżej grani i wyszliśmy z chmury, więc jeszcze w promieniach zachodzącego słońca udało się jeszcze uchycić kilka widoczków.
Niedziela. Pogoda – a jakże: jak żyleta. Wrrrrr.........
Poranny chillout na tarasie w promieniach słońca. Na zakończenie wycieczki było jeszcze pluskanie w basenie termalnym i wypasiony obiadek.