środa, 20 lipca 2016

4.06.2016. Skalankowy Dzień Dziecka


Tegoroczna edycja skalankowego Dnia Dziecka przybrała odmienną formę niż w latach poprzednich, gdyż postanowiono zafundować dzieciakom całodniową wycieczkę w plener.

Celem wycieczki stał się zespół wąwozów wyrzeźbionych przez górskie potoki u podnóża masywu Wielkiego Rozsutca, zwany Janosikowymi Dierami. Janosikowe – bo wg legendy w tych wąwozach miał swoją kryjówkę sławetny rozbójnik Janosikiem zwany. Diery – bo po słowacku to słowo oznacza: dziury, otwory. Czyli: skalne jaskinie, wąwozy. 

Po skalankowym śniadaniu cała ekipa zapakowana w kilka samochodów wyruszyła ok. 10.00 w kierunku Stefanovej, która to osada rozłożona jest u podnóza północno-wschodniej części krywańskiego pasma Małej Fatry – będąc tym samym znakomitym miejscem wypadowym zarówno w Diery, jak i na oba Rozsutce, Stoha i Południowy Gruń. Po ok. 1,5 godzinie jazdy wycieczkowicze dotarli na miejsce i ruszyli z parkingu żółtym szlakiem w kierunku polany Podżiar. Nad parkingiem góruje imponująca panorama Wielkiego Rozsutca.



Półgodzinny spacer był dobrą rozgrzewką, po której dzieciaki wraz z opiekunami rozłożyły się na trawie, by spożyć drugie śniadanie. Stojący tam polny bufet uraczył jednych kawą, innych kofolą.






Dzień był przyjemnie ciepły i słoneczny, ale prognozy zapowiadały prawdopodobieństwo burzy, więc popasu nie należało zbytnio przedłużać. Dlatego po przełknięciu ostatnich kęsów i chwili relaksu trzeba było ruszyć w drogę, by wycieczki nie zepsuł ewentualny deszcz.
Na pierwszy ogień poszedł wąwóz zwany "Dolne Diery". Pewnie dlatego, że położony jest niżej niż pozostałe. To jedyny, który trzeba było przejść wzdłuż nurtu strumienia – więc ścieżka cały czas stopniowo opadała. Prowadzi tam niebieski szlak biegnący do Białego Potoku. Szeroka dolina szybko zwęża się w wąwóz, ukazując wapienną strukturę tworzących go skał. 



Ścieżka kilkakrotnie przecina tam strumień, pokonując go za pomocą kładeczek i pomostków, a w kilku miejscach gdzie nieco stromiej – zamocowane są łańcuchy, którymi można sobie pomóc w pokonywaniu trudniejszych odcinków.



Oczywiście – dla dzieciaków każdy kawałek łańcucha był wielką frajdą :). Jak i pojawiające się stopniowo progi wodne:.



Ale prawdziwe atrakcje pojawiły się nieco później: obiecane mostki, drabinki i całkiem już pokaźne wodospady.




W każdym co ciekawszym miejscu trzeba było zrobić postój, by nacieszyć oczy widokiem i popełnić foto-sesję. 

Po kilkudziesięciu minutach skalankowa gromadka dotarła do miejsca zwanego Ostrvne – to punkt styku trzech wąwozów. Dolne Diery przechodzą tam kilkumetrowym skalnym tunelem w koleny wąwóz, otwierający się kilkaset metrów dalej w dolinę Białego Potoku, zaś na prawo do tego węzła zaczyna się kolejny wąwóz zwany: Nove Diery. 




"Nowe" dlatego, że otwarte dla ruchu turystycznego dużo później niż dwa pierwsze. Na tej krzyżówce zaczyna się żółty szlak, który przez Nove Diery prowadzi turystów na powrót do polany Podżiar.
Tu idzie się już w górę strumienia, jest dużo większe nachylenie terenu, które pokonuje się za pomocą systemu efektownych drabinek i kładeczek, a w swej początkowej części wąwóz jest bardzo wąski. Tak, że trzeba się chwilami mocno przytulić do skały, by się przecisnąć.



A wszystko to ozdobione wieloma kilkumetrowej długości wodospadami, często łączącymi się w dłuższe jeszcze kaskady.



Nie dziwi więc, że na tym odcinku ekscytacja dzieci - i nie tylko ;) - była już mocno rozgrzana. Po pokonaniu ostatniej drabinki teren się wypłaszcza i po paru chwilach jest idealne miejsce na odpoczynek i małe co nieco. 



Po krótkiej przerwie wycieczka - idąc za szlakiem – zmieniła kierunek marszu o 180 stopni i opuszczając strumień ruszyła ostro w górę ścieżką wspinającą się na prawą ścianę wąwozu. Dość pod górkę, więc peleton się nieco rozciągnął i była szansa na złapanie lekkiej zadyszki :D 
Za to po drodze są – zabezpieczone barierkami – trzy "wyhliadki" czyli: punkty widokowe, z których można zapuścić żurawia w dół ściany wąwozu, z całkiem imponującej już wysokości.


Ostatecznie ścieżka prowadzi do punktu wyjścia, zamykając pętlę.
Gdy peleton się na powrót scalił trzeba było wykonać roboczą naradę, gdyż część uczestników odczuwała już zmęczenie, część zaś czuła jeszcze niedosyt i przebierała nózkami by przejść jeszcze drugą pętlę.
Po krótkich pertraktacjach ustalono kto już schodzi do Stefanovej. Reszta ruszyła niebieskim szlakiem w Horne Diery. Horne – czyli: górne. Pewnie dlatego, że są wyżej niż pozostałe ;)

Tu także idzie się pod górę – przeciwnie do kierunku potoku, więc każdy wodospad jest dobrze widoczny i można sobie cykać efektowne fotki.




W Hornych Dierach także nie brakuje łańcuszków, kładeczek i drabinek, więc dzieciarnia wytrwale i z dumą pokonywała ten "tor przeszkód".


 

Po dojściu do punktu zwanego Pod Palenicou trzeba było zrobić nawrót. Tam Horne Diery jeszcze się nie kończą, i ciągną się jeszcze dalej, by w końcu wyjść na polanę Pod Tanecnicou, ale to by już była zbyt długa trasa. Wrażeń dzieci miały już dość, więc zmieniwszy kolor szlaku na zielony trzeba było jeszcze trochę pod górę dreptać na kopczyk o nazwie Pod Poludnovymi skalami, 




by potem dość stromym zejściem opaść na sedlo Vrchpodżiar. Na zejściu czekała jeszcze dodatkowa atrakcja w postaci sporego błotka. Dzięki niemu trzeba było jeszcze stoczyć zaciętą walkę z grawitacją, a i tak niejedna pupa zaliczyła glebę ozdabiając się efektownymi błotnymi aplikacjami :)

    


Po wyjściu z lasu była jeszcze ostatnia szansa nacieszyć oczy "okolicznościami przyrody"







a potem już zostało tylko żółtym szlakiem wrócić do Stefanovej.
W tamtejszej pizzerii można było nasycić brzuchy i wrócić na parking, gdzie czekała reszta ekipy.
Obowiązkowo trzeba było jeszcze wykonać pamiątkowe grupowe zdjęcie, by uwiecznić wszystkich uczestników




Po drodze wycieczka zatrzymała się jeszcze na chwilę w Terchovej, by przyjrzeć się z bliska słynnemu pomnikowi sławetnego zbója Janosika



a potem już cała gromada ruszyła w drogę powrotną, by dobrym już wieczorem ok. 21.00 wrócić na Skalankę.



Wydarzenia opisał: kierownik zamieszania: Grochu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz